Trzeci wymiar w mikrochirurgii oka
Moje pierwsze doświadczenia z systemem Ngenuity
System Ngenuity jest nowym rozwiązaniem wspomagającym obrazowanie pola operacyjnego, dedykowanym do mikrochirurgii oka. Służy on przeniesieniu trójwymiarowego, przestrzennego obrazu z okularów mikroskopu operatora na ekran. Chciałoby się zapytać: „Co w tym nowego?”. Wszak mikroskop operacyjny pozostaje nadal niezbędny, a do obecności na salach operacyjnych ekranów umożliwiających podgląd pola operacyjnego oraz do zapisu filmu z operacji zdążyliśmy się już od dawna przyzwyczaić.
To pytanie zadałem przedstawicielowi producenta i dystrybutora, firmy Alcon odpowiedzialnemu za część chirurgiczną w naszym regionie, panu Rafałowi Kowalskiemu. Usłyszałem: „Nie będzie pan profesor musiał już patrzeć podczas operacji przez okulary mikroskopu. Wszystko widać trójwymiarowo na dużym ekranie.” „Tak po prostu?” – zapytałem. „Aby mieć poczucie głębi, trzeba tylko założyć specjalne okulary 3D, znane chociażby z trójwymiarowego kina IMAX, a jakość obrazu na ekranie pozwala na swobodne przeprowadzenie operacji”. „Hmm… no świetnie. To kiedy moglibyśmy go przetestować?” Jest oczywistym, że bardzo interesuje mnie wszystko, co może w jakiś sposób przyczynić się do rozwoju operatywy w okulistyce.
Jakkolwiek nowatorsko i powiedzmy wręcz, trochę dziwnie na początku by to wszystko brzmiało, przecież poważny producent nie inwestowałby chyba w tak nowy kierunek, gdyby czemuś on nie służył – pomyślałem.
System Ngenuity w praktyce
Ostatecznie system przyjechał do naszego szpitala na dwa tygodnie w kwietniu. Nasz zespół miał możliwość korzystać z niego prawie cały czas, a ja osobiście operowałem z jego zastosowaniem przez dwa i pół typowego dnia operacyjnego.
Jak zatem zastosowanie systemu Ngenuity wygląda w praktyce?
Do mikroskopu operacyjnego montowana jest dodatkowa, wysokiej rozdzielczości kamera HDR rejestrująca obraz 3D 4K, który na bieżąco przekazywany jest na bardzo duży, 55-calowy ekran typu QLED. Ekran może być ustawiony w dowolnym miejscu sali operacyjnej.
Pacjent jest przygotowywany w sposób typowy do operacji, mycie, obłożenie, rozwórka, dezynfekcja pola operacyjnego etc. Głowicę mikroskopu ustawiamy jak zwykle nad okiem pacjenta. I tutaj zaczynają się różnice. Z mikroskopu zdemontowane są bowiem okulary, przez które dotychczas patrzył operator i asysta. Już zatem podczas pierwszego ustawienia ostrości patrzymy na wprost w ekran monitora.
Chirurg, asysta, instrumentariuszka wyposażeni są w gustowne okulary umożliwiające widzenie trójwymiarowe. Co ważne, wszyscy obecni na sali, którzy założą okulary, widzą trójwymiarowy obraz tej samej jakości co chirurg.
Nowością dla operatora jest inna pozycja ciała: nie wymaga ona pochylenia i zgięcia szyi do mikroskopu, jest o wiele bardziej swobodna i – w moim odczuciu – po prostu wygodniejsza. W moim przypadku moment zawahania przy pierwszym zabiegu trwał tylko kilka sekund. Pomimo wielu lat przyzwyczajenia do operacji w okularach mikroskopu, przestawienie się na obraz na ekranie było bardzo naturalne i płynne. Kontrolowanie sytuacji na ekranie nie jest mi obce, należę w końcu do pokolenia, które w dzieciństwie i młodości korzystało namiętnie z gier komputerowych! Także zabiegi endoskopowej cyklofotokoagulacji wykonuję od kilku lat patrząc na ekran monitora endoskopu.
Od pierwszych operacji uderzył mnie niezwykle duży zakres głębi ostrości, większy niż praktycznie obserwowałem dotychczas przy zastosowaniu nawet najlepszych mikroskopów. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ w praktyce duża głębia ostrości jest jedną z najbardziej pożytecznych właściwości optyki podczas operacji.
Podczas moich pierwszych dwóch dni miałem niestety wrażenie, że widzę trochę mniej szczegółów pola operacyjnego. Wystarczająco dobrze do przeprowadzenia operacji, ale nie tak idealnie, jak byłem przyzwyczajony. Problem ten udało się szczęśliwie rozwiązać pod koniec testów – regulacja ustawienia rozdzielczości kamery sytemu skutecznie poprawiła wizualizację tych najdrobniejszych szczegółów obrazu.
Obawy o potencjalne opóźnienie w wyświetlaniu obrazu w stosunku do rzeczywistych ruchów pod mikroskopem okazały się być płonne. Niewielkie opóźnienie faktycznie mogłem zaobserwować, ale tylko przy bardzo szybkich ruchach – w moim przypadku tylko przy wyciąganiu narzędzi z oka, co mi w ogóle nie przeszkadzało. Podczas całej operacji ruchy chirurga muszą być bardzo precyzyjne i – siłą rzeczy – rzadko są aż tak szybkie, aby nie radził sobie z nimi testowany system obrazu.
Podczas testowania systemu przeprowadziłem sporo operacji fakoemulsyfikacji zaćmy, wiele spośród nich w różnych złożonych, trudnych przypadkach. Z jego użyciem wykonałem także zabieg przeciwjaskrowy z wszczepieniem implantu XEN Gel Stent, fiksację soczewki do tylnej powierzchni tęczówki oraz przeszczep warstwowy tylny DSAEK połączony z fakoemulsyfikacją zaćmy. Moje koleżanki z zespołu siatkówkowego, adiunkt Magdalena Ulińska i dr Małgorzata Wojnarowska wykonywały z jego zastosowaniem operacje witrektomii.
W przypadku wszystkich tych zabiegów wizualizacja pola operacyjnego była bardzo dobra. Co ciekawe, zastosowanie Ngenuity umożliwiło znaczące obniżenie intensywności światła generowanego przez mikroskop, przy zachowanej jednocześnie bardzo dobrej jasności obrazu.
Jest to możliwe dzięki odbywającej się w czasie rzeczywistym cyfrowej obróbce obrazu trafiającego na ekran i redukuje niekorzystny fototoksyczny efekt światła padającego na siatkówkę operowanego oka.
Komfort pracy
Jakie zaobserwowaliśmy zalety tego, niestety nie taniego, systemu wspomagającego wizualizację podczas operacji oka?
W mojej subiektywnej ocenie na najwyższą ocenę zasługuje głębia ostrości uzyskiwana z zastosowaniem nowego systemu. Kiedy po zakończeniu jednego z zabiegów podałem iniekcję podspojówkową, ostro było widać zarówno wydętą do góry spojówkę, przednią i tylną komorę oka, jak i zagęszczenia w przedniej części ciała szklistego. Niesamowite. Jak ważna jest głębia ostrości dla komfortu pracy, który przecież przekłada się bezpośrednio na efektywność i bezpieczeństwo podczas zabiegu okulistycznego, wiedzą wszyscy okuliści-chirurdzy.
Druga bardzo duża zaleta, to większa wygoda i mniej wymuszona pozycja ciała chirurga podczas operacji. W dobie, gdy większość mikrochirurgów cierpi z powodu mniejszych lub większych dolegliwości związanych z kręgosłupem, wydaje się to być cechą nie do przecenienia. I wreszcie aspekt edukacyjny – nie tylko cały personel operacyjny obecny na sali, ale także wszyscy inni, których będziemy chcieli uczyć, stażyści czy studenci, mogą bez problemu po nałożeniu okularów 3D przez cały czas trwania operacji widzieć ją na ekranie tak samo dobrze, jak chirurg.
Potencjalnie w przyszłości obraz operacji będzie mógł być wydajniej opracowywany, aby polepszyć percepcję przez chirurga tego, co dzieje się w polu operacyjnym. Myślę, że będą mogły być także łatwo nakładane na niego dodatkowe informacje, czy animacje – instrukcje wspomagające działanie chirurga.
Czy jednak uzasadnia to już dzisiaj tak znaczący wydatek na doposażenie mikroskopu operacyjnego? Czy ta technologia jest już wystarczająco dopracowana? Najbliższy czas przyniesie nam odpowiedź.
Kiedy skończyliśmy już testowanie sprzętu, w drodze na blok operacyjny zatrzymał mnie odbywający staż w naszej klinice adept okulistyki: „Czy dzisiaj będzie pan profesor operował z tym nowym trójwymiarowym systemem? Nie? Szkoda, tak dobrze widać było całą operację”.
Dotarłem w końcu na salę operacyjną. Gdzieś chyba przy trzecim zabiegu poczułem znajome ukłucie w okolicy kręgosłupa lędźwiowego, o którym przez minione dwa tygodnie zdążyłem już prawie zapomnieć. Hmm, może jednak trzeba będzie poważnie pomyśleć o tym systemie…